Metamorfoza
Niesamowita metamorfoza burmistrza Ursynowa
zaskoczyła mnie nagle, bez płynnego
przejścia, niemal z dnia na dzień.
Jeszcze kilka tygodni temu Piotr Guział miał u
mnie przydomek „chłopak z Politechniki”. Tak właśnie ze swoich studenckich
czasów zapamiętałem studentów zacnej krakowskiej AGH, z którymi ja, student UJ
miewałem styczność na imprezach. Ich znakiem rozpoznawczym były: rzadkie brody,
długie włosy, często zwinięte w kitkę, flanelowe kraciaste koszule, za duże
ubrania, znoszone dżinsy i pewna aura niedbałości, która nie ma nic wspólnego z
włoską sprezzaturą, ale była totalną abnegacją w ubiorze. Genus politechnikus
dotknięty był chorobą daltonizmu, i jako taki wybierał kolory szaro bure,
nijakie, zlewające się ze sobą i ponure.
„Chłopak z politechniki” to oczywiście
określenie metaforyczne, przydomek, którym w późnych latach 90tych, można było
określić większość polskich studentów, albo wręcz mężczyzn. Zresztą gatunek ten trwa dalej i przejawia
zaskakującą żywotność mimo naporu sieciówek podsuwających niezłe gotowe
rozwiązania, magazynów i poradników, które starają go wyedukować.
Ale jest zmiana i jej symbolem jest w tych
dniach Piotr Guział. W początkach swojej
medialnej kariery był łzawo czystym przykładem „chłopaka z Politechniki”. W
tamtym okresie nie widać u niego najmniejszego zainteresowania swoim stylem.
Nie ma próby, chybionej nawet, świadomego ubierania się. Ubranie było elementem,
któremu nie poświęcał żadnej uwagi, przelotnej nawet myśli. Miało go chronić
przed wiatrem i deszczem, w lecie dawać ulgę w upale. I to wszystko. Jak u
człowieka pierwotnego.
Piotr Guział wyszedł z groty i dostrzegł, że
jest nagi, a ściślej, że jest odziany, a nie ubrany. I swój styl zmienił diametralnie. W przeciągu
kilku tygodni pozbył się fatalnego uczesania i zarostu. Jest teraz
zadbany, wymuskany nawet. Szaro-bure
zestawy monochromatyczne zastąpiły bardziej klasyczne, w których koszula daje
wyraźny kontrast z garniturem. Zmieniła się paleta barw. Ubrania są lepiej
dopasowane. Ba! Wczoraj u Moniki Olejnik pojawił się nawet w poszetce! I nie
przyniosło mu to żadnej ujmy. Jego męskość nie ucierpiała.
Jest to oczywisty sygnał jakie są plany i
zamiary polityczne Guziała. Próba wypłynięcia na szersze polityczne wody
zaznaczyła się w stylowej metamorfozie. I wcale nie jest ważne czy bohater sam
poczuł potrzebę zmiany czy zasugerował ją specjalista od PR-u. Ważne jest, że
konieczność takiej zmiany trafiła do wizerunkowego elementarza, że już nie
wypada wyjść do ludzi jako „chłopak z Politechniki”. Rozumieją to politycy, prawnicy, biznesmeni. Wiedza
ta powoli schodzi w dół, na ulicach widać coraz więcej świetnie ubranych
mężczyzn.
Drodzy polscy mężczyźni, zapewniliście już
rodzinie przyzwoity dach nad głową, posłaliście dzieci do niezłych szkół,
przesiedliście się do dobrego samochodu, na stole zagościły francuskie sery i
wina, czas pójść krok dalej. Został do
pokonania kolejny stopień piramidy Maslowa. Zadbajcie o siebie.
Komentarze
Pozdrawiam
Natomiast jest wielkie żniwo wśród średnich/niższych klas urzędników/specjalistów różnego szczebla etc.
I tutaj jest wielka rola i misja wręcz tzw. "blogerów ludowych" w osobie Mr Vintage chociażby. Podziwiam chłopaka, odpowiada po setki razy na te same pytania, niesie kaganek modowych rudymentów, przekonuje do odważnych kolorów...
Wsiadając do metra w porannym szczycie bawię się czasem w liczenie ubranych na czarno osobników. I za każdym razem wychodzi, że żyjemy w kraju żałobników... ech
Przy okazji. Na zdjęciach "po" pan Guział bardzo przypomina mi Radka Sikorskiego.
Polecam do obejrzenia film pt. "Jak to się robi" do obejrzenia na YouTube. Miejmy tylko nadzieję, że Polacy cały czas będą pamiętać kim jest Palikot i co próbuje nam wcisnąć i mimo zagrań PR nie zdobędzie wysokiego poparcia w następnych wyborach.
Wolniej jedziesz dalej będziesz ...
Mr Vintage wypełnia inną niszę. Jest blogerem mainstrimowym. Jakiś czas temu rzucił regularną pracę i poświęcił się blogowaniu - stąd współpraca z brandami zrozumiała. Nie kryptoli, nie przemyca, tylko w nagłówku pisze: tekst komercyjny i to jest ok. Też nie kupuję w H&M, ale pamiętajmy o młodym, studenckim wręcz targecie MrV.
Jesteś dla mnie mistrzem straconych możliwości.Na twoim przykładzie widać jak w soczewce,że nie każdy bloger potrafi max wykorzystać swoją popularność do prowadzenia firmy.Największym twoim grzechem jest :brak odpowiedzialności za dane słowo,ile już razy pisałeś o kontynuowaniu pisania bloga, lub choćby ciągłych zmian dat otwarcia sklepu internetowego.
Postaraj się nie stracić resztek zaufania,bo potem nikt nie będzie już traktował twojej osoby poważnie.
Tomasz
Nie ćwiczę crossfitu. Ciągle się do tego przymierzam, ale na razie zostaję przy siłowni + bieganie."
A słyszałeś może o Freeletics? Wydaje się trochę mniej hardcorowy:) ja póki co to siłownia + rower bo w crossfit jakoś nie mogę się wkręcić:P