"Lot Sikory" czyli w poszukiwaniu Świętego Graala.






Noc muzeów

„Wszystko zaczęło się w nocy muzeów na początku 2010 roku.“
„2011“ poprawia Kamil.
„Byłem w muzeum rzemiosł skórzanych, którego częścią jest ekspozycja dotycząca butów. Ludzie kłębią się wokół zdjęć znanych postaci, a mi podbija ciśnienie para bezszwowych lotników, które gdzieś zakurzone, zapomniane, leżą w kącie“.

Kamil i Bartek, to mężczyźni koło 30, finansista i wolny zawód z branży reklamowej.  „Nie chcemy pokazywać twarzy, wystarczą nasze imiona lub nicki z forum.bespoke.pl“. Zamiast twarzy będą więc pokazywać buty.

Kamil, ubrany w dyskretny granatowy garnitur w prążek, jak najbardziej stosowny dla bankowca, oczywiście szyty na miarę, ma zwyczaj zamęczać krawców każdym szczegółem zamówienia, debatować o krzywiźnie wykończenia patki przy kieszeni itd. Jego garnitur nie rzuca się w oczy. Podobnie jak krawat z grenadyny. Tylko znawca wie, że jedwab o charakterystycznym splocie został utkany na krosnach z XVII wieku w jednej z zaledwie dwóch przędzalni na świecie.

Bartek, w prostym, szarym garniturze z flaneli „z wieszaka”, przyznaje, że największą wagę przywiązuje do butów. Nie chce jednak zdradzić ile ma par w swojej kolekcji: „To naprawdę trudno powiedzieć, to nie jest stała liczba. Jedne pary ponoszę chwilę, sprzedaję... inne dokupuję. To się waha... mogę tylko powiedzieć że mam ich więcej niż 50 i mniej niż 100 par“. Po chwili przestaję wierzyć w pewność górnej granicy...

„Co takiego jest w bezszwowych lotnikach, co was uwiodło?” „Jak to… te buty są niesamowite, powalające, to jest szczyt eleganckiego minimalizmu, but który jest jednym wielkim niedopowiedzeniem, ilustrującym angielskie powiedzenie less is more.” nakręca się Kamil. 

Bezszwowy lotnik to Święty Graal wśród butów. Bodaj najtrudniejszy model do wykonania przez szewca. Na cholewce nie ma ani jednego szwu. Jeden kawałek skóry i kopyto. No i oczywiście mistrzowskie umiejętności szewca, który potrafi zamienić te składniki w elegancki, prosty, lekki but.

Przed wojną bezszwowe lotniki były specjalnością warszawskich szewców. Ulubiony but warszawskich elit na oficjalne okazje. Opływowy, najczęściej czarny, z lekko podniesionym obcasem. Tylko jeden stopień mniej formalne od lakierowanych, smokingowych pantofli. Wykonywali je bodaj wszyscy słynni warszawscy szewcy. Oprócz Sikory, także Hiszpański, Kamiński, Niedziński. No i w muzeum ciągle jest kopyto Sikory, uważanego przez wielu za najlepszego męskiego szewca przedwojennej i powojennej Warszawy. Kopyto jest co prawda syntetyczną kopią, drewniany oryginał zaginął, ale przecież da się je skopiować. But z kolei wykonał uczeń Sikory, Jan Wielądek, jako finalny sprawdzian przed egzaminem mistrzowskim, pod czujnym okiem swojego mistrza, który ponoć własnoręcznie poprawiał zbijany obcas w tym bucie.

Bartek: „Padłem na pomysł, żeby odtworzyć ten model”. Muzeum zgodziło się wypożyczyć kopyto Sikory do skopiowania. Bingo.



Kilka dni później mam okazję sam wziąć do ręki drewnianą kopię „sikorki” jak pieszczotliwie mówią na nie chłopcy. To co od razu rzuca się w oczy to nowoczesny, bardzo elegancki kształt. Nosek jest nieco podniesiony i delikatnie kwadratowy, kopyto jest wybrane w kierunku podbicia, szczupłe w glanku. Dość mocno zarysowane kanty nadają butowi dynamizmu. „To kopyto przypomina formy najlepszych angielskich firm takich jak John Lobb. Tradycja, elegancja, prostota, arystokratyczna forma” wymienia Bartek. Jednak dla mnie zaskoczeniem jest, że kopyto, mimo swojego wieku nie „pachnie” starzyzną i naftaliną. Kopyta z lat 30tych wracają do łask, high-endowe firmy jak Gaziano and Girling sięgają po nie, bo okazuje się, że są właśnie… nowoczesne.

„Chcieliśmy zarządzać procesem produkcji od początku, chodziło o dość duże zamówienie, może nawet kilkunastu par dla członków forum.bespoke.pl dlatego trzeba było znaleźć szewca, który zadaniu podoła. Ten but jest bardzo trudny w wykonaniu. Szewc, który nigdy go nie robił, będzie musiał poświęcić mu kilka prób. Zresztą dziś na świecie jest tylko kilkunastu rzemieślników potrafiących wykonać bezszwowe lotniki. Można tu wymienić takie nazwiska jak: Silvano Lattanzi, Dimitri Gomeza z Paryża, Myhre z Norwegii czy Koronya. Zastanawialiśmy się, który z warszawskich szewców będzie chciał dołączyć do tego grona”.

„Kilka miesięcy zabrała nam dokumentacja, prowadziłem korespondencję z zagranicą, wyciągałem informacje na zamkniętych forach dla butofili. Zaczynaliśmy sobie zdawać sprawę ze skali problemu. Gaziano and Girling próbowali zrobić bezszwowe lotniki, ale polegli na całej linii. Musieli wspomagać się dziurkowaniem i odpowietrzaniem cholewki oraz klajstrowaniem miejsc, w które ingerowali specjalnymi skórzanymi łatami.“

„Przed wojną nie było problemu z zamówieniem podobnego buta… ale dziś, trudno znaleźć skórę która sprosta wyśrubowanym wymaganiom.  Powinna mieć miedzy 0,85 a 0,95 mm grubości. Dziś skóry garbowane chromem są znacznie mniej wytrzymałe. Dawniej skóra przez kilka miesięcy dojrzewała utwardzana torfem, gałęziami, ziemią, roślinnymi odczynnikami. To zapewniało jej wysoką trwałość na uszkodzenia, pęknięcia i przemakanie. Mniejsza higroskopijność zapewniała dużą plastyczność i rozciągliwość, a to ważne szczególnie przy tym modelu buta. Wiedzieliśmy już, że znalezienie odpowiedniej skóry będzie problemem, żadna znana nam garbarnia która wyprawia skóry na cholewki tradycyjnymi metodami nie była zainteresowana sprzedażą tak znikomych ilości skór.”

Maj- czerwiec 2011

„Zaczynamy realnie projekt. Odwiedzamy szewców, ale wiemy już, że nie będzie łatwo” mówi Kamil. „Według mojej wiedzy w Polsce z biegu nikt tego buta nie będzie w stanie wykonać. Konieczne będą próby” dodaje Bartek i wylicza:  „Januszkiewicz się nie zgodził, ale to nie brak umiejętności, przeważyła raczej biznesowa kalkulacja, że zadanie będzie za wielkim obciążeniem dla jego małego zakładu.”

„Kielman zgodził się wykonać proof of concept- dodaje Kamil swoim korporacyjnym żargonem- na własny rachunek i na swoją wystawę na Chmielnej.” „Zazwyczaj nie przykłada ręki do produkcji, ale ten but zobowiązał się wykonać sam. Zresztą znał temat, bo jak się okazuje podgląda nasze forum.”

„I co?” pytam ciekawy efektu pracy najbardziej znanego warszawskiego szewca? Bartek i Kamil wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Kolejny łyk kawy dla kurażu i Bartek wypala: ”But powstał w lecie 2011, ale na kopycie Kielmana, nie na naszej sikorce, materiały nie te, jakość skóry kiepska”. „Nie wyczuł konceptu” dodaje Kamil. „według mnie w tych butach nie dałoby się chodzić… Możesz o tym napisać i tak nie mam już wstępu do Kielmana…” mówi Bartek z miną członka partii, który właśnie podarł legitymację. „To nie jest but jak każdy inny. Przez to, że nie ma szwów, inaczej rozkładają się obciążenia na bucie. But zrobiony na szybko nie spełni swojej roli. Trzeba testów, prób, prototypów. Jest z tym masa roboty”.

Jacek Kamiński wchodzi na pokład





„Równocześnie rozmawiamy z Kamińskim. Jego wuj Brunon, to była duża postać w Warszawie. O ile Sikora wiódł prym w butach dla panów, Brunon był niekwestionowanym guru damskiego szewstwa. Teraz Jacek wykonuje buty damskie i męskie. Kamiński podszedł do tematu ze zrozumieniem, wyczuł, że nie chodzi o dosłowne skopiowanie sikorki, ale oddanie ducha tego buta. Zaangażował się. Przeważającym argumentem było to, że ma zapas starych skór które mogę spełniać nasze kryteria.


Kilka dni później dostaję telefon. Umawiamy się na spotkanie z Jackiem Kamińskim  w jego mało spektakularnym zakładzie na tyłach Nowego Światu, obok słynnych „pawilonów”.  Bartek: „Testy trwały kilka miesięcy od lata 2011. Trzeba przyznać, że Jacek zainwestował w projekt masę pracy, pieniędzy i czasu.  Chciał być pewny efektu zanim będzie mógł dać na buty gwarancję.  Na szczęście Jacek ma ten sam numer buta co ja i może nosić mniej udane egzemplarze”.

W końcu mogę zobaczyć sikorki. Kamil uprzedza, że do obejrzenia będę dwie pary.





„Pierwszej nie odbieram, są problemy z piętą, marszczenia skóry. Kolejna para wykonana już ze skóry koźlej to ma być to. Zobaczymy”.

Jacek Kamiński zwinnie porusza się po małym wnętrzu zakładu. Obsługuje kilka klientek na raz i uspakaja, że za chwilę będzie miał dla nas więcej czasu.  W końcu mam okazję z nim porozmawiać.

„Cała sztuka zawodu szewca polega na tym, żeby tak wymodelować kopyto, żeby byt po zrobieniu wyglądał tak jak chcemy. O co chodzi… masz kopyto, ale przecież but gotowy nie będzie miał idealnie takich proporcji jak ono, prawda? Nakładasz cholewkę, czyli dodajesz grubość materiału, milimetr z przodu, dwa milimetry po bokach, a to już zmienia proporcje”.

W szewstwie granica między pięknym, a brzydkim jest bardzo cienka. Trzeba rzeźbiarskiego wyczucia i jak się okazuje wizji, aby pięknie, elegancko wymodelować kopyto.  Mistrz prezentuje główne problemy techniczne sikorek.




„Na nosku nie ma dużego problemu. Naciąga się skórę i już… można ją tak zaćwiekować żeby uzyskać równo naciągniętą, ładną powierzchnię. Ale pięta… zobaczcie ile tu jest gwoździ. W zwykłym bucie nie ma problemu, bo nadmiar skóry można usunąć, ale wtedy konieczny jest szew… a to już nie będzie bezszwowy lotnik”.


Powolne naciąganie, formowanie skóry na kopycie, do tego praca młoteczkiem, który ma wyrównać cholewkę. Jednak przy pierwszej parze dla Kamila się nie udało. Zostały bruzdy, które dyskwalifikują but.



„Kolejna sprawa- bezszwowe lotniki to jedyny model buta którego cholewkę tnie się, kiedy skóra jest naciągnięta na kopyto! To ekstremalnie trudne zadanie dla cholewkarza. Tolerancja na błędy zerowa. Jeden fałszywy ruch i pracę trzeba zaczynać od początku”.

Finał




Oglądamy poprawione sikorki. To prawda, przywidzą na myśl buty Lobba (oczywiście londyńskiego).  Są bardzo proste i uniwersalne.  Ich forma bardzo mi się podoba, a lotniki to moim zdaniem „trudny” model nie tylko technicznie. Gładka powierzchnia, brak przeszyć powodują, że mogą się wydawać bezkształtne i bez wyrazu. Ale sikorek to według mnie nie dotyczy.

„Czy to jest wasz święty Graal panowie?” Kamil: „Od początku 2012 roku zdawaliśmy sobie sprawę że jest problem ze skórą. Ta z zapasów Kamińskiego też nie do końca spełnia kryteria. Ale chciałem je już mieć, dlatego zamówiłem drugą parę ze skóry koźlej”.

Bartek wzdycha ciężko:  Moim zdaniem są tylko dwie garbarnie na świecie mające potrzebne know-how aby wyprodukować idealną skórę do tego projektu. Pierwsza to włoska Ilcea, druga to garbarnia w Hiszpanii której nazwy na razie nie chcę ujawniać... próbuję zdobyć skórę.“

Poszukiwania ideału trwają...


Zapraszam też na: macaronitomato.natemat.pl

Komentarze

Padre pisze…
Piękne. Nic dodać, nic ująć!
Anonimowy pisze…
Kompletnie nie trafia do mnie ten rodzaj buta. Nie mniej jednak podziwiam waszą pracę nad osiągnięciem celu, bo to dla mnie jest najprzyjemniejsze i daje najwięcej satysfakcji, zaraz po zrealizowanym projekcie ;)
Lipton pisze…
Tak bardzo się cieszę, że mamy nowy wpis, bardzo ciekawy. :) osobiście podobają mi się lotniki i może kiedyś... W przedostatnim akapicie jest napisane "od zimy 2012", popraw to, proszę.
Anonimowy pisze…
tekst trzyma w napięciu, przegapiłam przystanek...:)
Przemek Bociąga pisze…
Wojtku, mam nadzieję, że ten tekst pójdzie do jakiegoś czasopisma. Publikując takie rzeczy za darmo powodujesz koszmarną inflację tekstów, blogosfera nie da rady za czymś takim nadążyć :)

pozdrawiam i zazdroszczę
przemek
Wojciech Szarski pisze…
A byłbyś gotowy na mikropłatność za mojego bloga? Myślę, że nie.
Anonimowy pisze…
Forma buta i kopyto jak najbardziej jest w porządku. Skóra faktycznie kiepskiej jakości mimo, iż to koza i ma swoją specyfikę, choć widziałem kozy dużo lepszej jakości. Wykonanie dobre, choć uważam, że Januszkiewicz zrobiłby to jeszcze lepiej ale zadecydawały względy,które zostały opisane. A czy można by pokazać na blogu to co wykonał Kielman?
Wojciech Szarski pisze…
Niestety nie mam dostępu do tego buta.
eye_lip pisze…
But Kielmana można zobaczyć u nich na wystawie jeśli się nie mylę.

Wojtek - świetny tekst, rewelacyjnie się czytało. Cała historia jest piękna. Miałem okazję zobaczyć (i przymierzyć) "sikorki" Kamila - prezentują się niesamowicie fajnie, kopyto Sikory robi wrażenie.
Anonimowy pisze…
Ciekawe, dlaczego jako wykonawca butów nie był brany pod uwagę Pan Wielądek.
Pozdrawiam
Nebelwerfer
Anonimowy pisze…
Piękny projekt! Aż żałuję, że od jakiegoś czasu nie zaglądam na forum i nie śledziłem go od początku.

I tak, to jest absolutnie Święty Graal. Na razie się nie podejmuję próby - wiem, że za dużo skóry musiałbym zmarnować na nieudane podejścia. Ale może za rok, może za dwa lata...

boran
Wojciech Szarski pisze…
@Anonimowy 23:17
Przyznam szczerze, że nie wyjaśniłem tej kwestii. Poproszę jednego z autorów projektu aby wypowiedział się w tej kwestii.
Anonimowy pisze…
I jeszcze jedno pytanie: skąd wzięła się nazwa "lotniki"?
Pozdrawiam
Nebelwerfer
Anonimowy pisze…
Przepraszam z góry, że nie na temat: dnia 21 maja, w budynku Starej Pomarańczarni w Łazienkach Królewskich,odbyła się promocja książki Krzysztofa Łoszewskiego "Dress Code. Tajemnice męskiej elegancji". Czy mogłabym prosić o chociaż krótką recenzję tej książki? Twoje opinie na temat mody wiele dla mnie znaczą.
Wojciech Szarski pisze…
Witam, szczerze mówiąc nie wiedziałem, że książka już wyszła. Jak tylko się z nią zapoznam pewnie napiszę dłuższą notkę.
Dzięki za informacje!
maciato pisze…
Świetny wpis.
Buty rewelacyjne ponadczasowe - gratulacje dla Kamila. Czy pan Kamiński dysponuje u siebie w pracowni tym konkretnym kopytem, czy trzeba przyjść ze "swoim" ?
Wojciech Szarski pisze…
Dysponuje. Oczywiście kopyto musi być za każdym razem przygotowane pod wymiary klienta.
+Immune+ pisze…
Nebelwerfer,

Jan Wielądek był oczywiście brany pod uwagę jako ewentualny wykonawca lotników; w końcu to właśnie on był współwykonawcą oryginalnych butów służących nam za wzór przy realizacji projektu.

Pozdrawiam,
Bartek
Wojciech Szarski pisze…
Co do nazwy LOTNIKI. Rozmawiałem w tej sprawie z Januszkiewiczem. Buty czasem nazywane były PILOTKAMI, i z tego co szewc pamięta zawsze się tak na nie mówiło. Niestety nie wiedział skąd nazwa się wzięła.
Anonimowy pisze…
+IMMUNE+
Ale dlaczego Pan Wielądek nie przeszedł "eliminacji"? :-)
Był chyba najbardziej naturalnym wykonawcą butów.
Pozdrawiam
Nebelwerfer
J pisze…
Mam w sumie dość głupie pytanie - inicjatywa jest forumowa, a ja przed wylotem z forum, deklarowałem swoje uczestnictwo. Czy teraz, jako gość "z ulicy" jestem w stanie sobie wejść do zakładu J.Kamińskiego i poprosić o dokładnie takie buty? Jestem w stanie zaryzykować eksperyment, mając nadzieję, że efekt będzie nieco lepszy niż ten zaprezentowany na zdjęciach. Zdjęcia wg mnie ukazują już spory potencjał jaki w tym projekcie jest.
Wojciech Szarski pisze…
J, szczerze mówiąc nie wiem czy można zamówić Sikorki przychodząc z ulicy.
Anonimowy pisze…
Sorry że nie w temacie ale potrzebuje pomocy...
Kogo z warszawskich krawcow polecilibyscie do uszycia garniturow ( jeden oficjalny granatowy, drugi bardziej odwazny sportowy letni ) chodzi mi o "full canvas".

Dzięki z gory za pomoc
MM
Anonimowy pisze…
J, sądzę, że szewc bez problemu przyjmie zamówienie od każdego chętnego - nie istnieje żaden elitarny klub mający wyłączność na bezszwowe lotniki u JK. A'propos efektu końcowego, miej świadomość, że Twoje życzenia będą miały na niego duży wpływ, ale mniejszy niż rodzaj wybranej skóry (przy tych butach jest duży efekt loterii) oraz umiejętności rzemieślnika, który się zajmie ich uszyciem.
kamil
Anonimowy pisze…
Bardzo ciekawy wpis, świetnie się czyta.
Po raz kolejny mam prośbę o staranność odnośnie języka, szczególnie chodzi mi o interpunkcję - nie zawsze przed a stawiamy przecinek, po oprócz także. Jesteś chyba scenarzystą, więc dbałość o poprawność językową powinienieś mieć niejako we krwi.
Pozdrowienia
Wojciech Szarski pisze…
W tej kwestii jestem trudno reformowalny, przyznaję ze wstydem. Obawiam się, że bez profesjonalnej korekty problem będzie dalej widoczny.

Scenariopisarstwo ma mało wspólnego z literaturą. Na ekranie nie widać (na szczęście) ortograficznych byków i błędów w interpunkcji.
Anonimowy pisze…
Witam. Lotniki to jeden z moich ulubionych modeli butów. Te prezentowane powyżej są wyjątkowo gustowne. Mam jednak pytanie odnośnie krawata Kamila, utkanego na siedemnastowiecznych krosnach z grenadyny. Które przędzalnie produkują takie rarytasy?
Anonimowy pisze…
szukałem i nie moge nigdzie znaleźć zagadnienia dotyczącego granatowych butów zamszowych (klasa troche niższa,a el lubie granatowe ;). Byłbym wdzięczny za radę, czy można nosić do garnituru/pracy/ czy tyko do granatowej marynarki, ...?
Olen pisze…
Szanowni Państwo,

Stanowczo odradzam współpracę z Panem Kamińskim. Zleciłem mu banalny projekt, wziął duże pieniądze a na koniec miałem za ciasne obuwie mimo 2 przymiarek.

Niestety nie dorasta do przodków.

Pozdrawiam,

Olen

Popularne posty