Recenzja: Gentleman. Mam zasady.




Zacznę od tego, że książka Granville’a nie jet książką o stylu.  Jest to za to książka, która pomoże pomóc ustrzec się przed największymi faux pas, a gdyby wkuć ja na pamięć i stosować co do joty zrobi z nas rasowego snoba.

Gentleman, to książka o szeroko rozumianej etykiecie, nie tylko ubioru, zasadach dobrego zachowania, stosownego (właśnie, niekoniecznie stylowego) ubrania. To przewodnik po eleganckim świecie, który czyta się jak romans z epoki edwardiańskiej. Kochanek przybiera postać, a to koszuli, a to garnituru, a to zegarka, a to znowu dobrego alkoholu. Każdy element garderoby, czy inna męska przyjemność, opisywane są z pietyzmem i miłością człowieka, dla którego piękne jest dobre. Dużo tu londyńskich i paryskich adresów, nazw luksusowych butików i upomnień jak gentleman powinien zachowywać się i co wybierać.

Książka nie nauczy nikogo jak ubierać się dobrze i stylowo, jak zrozumieć swoją figurę, jak pracować z kolorami i wzorami. W tym sensie ustępuje niezrównanemu „Dressing The Man“ Alana Flussera.  Ale czy takie porównanie w ogóle ma sens?

Poruszamy się po zaczarowanym terytorium zarezerwowanym dla panów w melonikach, garniturach z Savile Row i o grubych portfelach.  Każdy rozdział jest mapą po wcale skomplikowanych zasadach rządzych  życiem gentlemana.  Są więc porady dotyczące stroju, ale też parę słów o porcelanie, sztućcach, zegarkach, cygarach itd.

Książka z polską rzeczywistością nie ma oczywiście wiele wspólnego, czyta się ją ja bajkę o lepszym i chyba minionym świecie.  Czasem jest do bólu anachroniczna i oderwana od życia, ale jej wydanie w Polsce ma sens. Nie mówię tu nawet o oczywistym zabiegu marketingowym marki „Bytom“.

Zebrane na jej kartach zasady to wiedza, którą klasy wyższe i średnie na zachodzie Europy wykształcały i przekazywały z pokolenia na pokolenie. Wiedza ta w Polsce jest w dużym stopniu nieznana. Jesteśmy społeczeństwem chłopskim. Nieliczne elity miały przez ostatnie dekady ciężko, niełatwo im było zachować przedwojenny poziom życia. Nie zaprzątały sobie głowy kwestiami takimi jak grawerowaie sztućców czy zasady precedencji w sedanie z szoferem. Czy dziś ta wiedza jest nam potrzebna? Na pewno nie zaszkodzi, nawet jeśli na wiele się nie przyda.

Książkę Grenvilla stawiam na półce obok ulubionych pamiętników z okresu międzywojennego. Będzie mnie grzała w zimne wieczory, rekonstuując zaginione światy.

Adam Granville
Gentleman. Man zasady. 
© Bosz 2011.

Komentarze

StunningSZ pisze…
Pewna książka nauczyła mnie entuzjazmu, czerpania radości z estetyki, smacznego jedzenia, obcowania ze sztuką i odkrywania wciąż na nowo. "Moje młode lata" i "Moje długie życie" Artura Rubinsteina to przewspaniały opis przygód genialnego Polaka w świecie wielkich snobizmów, prostych przyjemności i zawieruchy XX wieku. Moim zdaniem pozycja obowiązkowa, a do tego ogromna radość z czytania
Anonimowy pisze…
"Zebrane na jej kartach zasady to wiedza, którą klasy wyższe i średnie na zachodzie Europy wykształcały i przekazywały z pokolenia na pokolenie. "

Klasy średnie też były za biedne na takie życie. Tylko najbogatszy jeden procent społeczeństwa może sobie na taki żywot pozwolić.
Szymon pisze…
Dzięki, czekałem na tą recenzję :)

StunningSZ: Książek Artura Rubinsteina nie czytałem, ale na pewno zerknę. Dzięki za podpowiedź :)
Anonimowy pisze…
Ha, Autor jest takim "gentlemanem", że napisał książkę pod pseudonimem. W języku polskim jest w powszechnym użyciu spolszczenie "dżentelmen" (wystarczyło sprawdzić w słownikach PWN). Beau Brummell (1778-1840) wierzył, że "dżentelmena po jakiejkolwiek części ubrania od kanalii odróżnić można". Czasy się jednak radykalnie zmieniły. Teraz Hindus jak jest wystarczająco bogaty i ma kaprys, to może zabiegać o tytuł lorda i wynająć Wersal na kilkudniowe przyjęcie weselne swojej córki.

Üxküll
Anonimowy pisze…
Mmmm... sedana z szoferem to sie dzis bierze jak sie ewidentnie wybiera na kolacje (z alkoholem) lub na jakas impreze okolicznosciowa. Tylko nie kazdego stac.
Anonimowy pisze…
a co!! Hindus nie moze byc dzentelmenem? ciekawe porównanie!!

Panie! Uxkull tez jest pseudonimem , a moze podpisac sie prawdziwym nazwiskiem, nie laska?
Prawdziwy dzentelmenem nalezy sie urodzic i maniery wyniesc z domu - takie jest moje skromne zdanie. A jak obserwuje ten blog i inne to tutaj prawdziwi dzentelmeni nie zagladaja, Bez urazy, jesli juz to nie komentuja w ten sposob.
Anonimowy pisze…
@Anonimowy z 20:15:

Ja do anonimowych dżentelmenów z urodzenia mam stosunek pobłażliwy. A Hindus nie mógł kiedyś w jednym wagonie z białym siedzieć. Czasy się jednak radykalnie zmieniły, a "gentelmani" pozostali. :)

Üxküll
dsc pisze…
"A Hindus nie mógł kiedyś w jednym wagonie z białym siedzieć."

Czarni kiedys mieli podobnie, ale co ma piernik do wiatraka?

dsc.
Anonimowy pisze…
Ba, nie tak dawno Polak nie mógł siedzieć w jednym wagonie z Niemcem.
NFD
Anonimowy pisze…
Napisał pan "Jesteśmy społeczeństwem chłopskim" - fakt w dawnej Polsce chłopstwo było bardzo liczne, ale wypada mnie się tutaj nie zgodzić. Po pierwsze szlachty było niegdyś 10% - to bodaj najliczniejszy odsetek w Europie. Inna sprawa, że za sprawą II Wojny Światowej, a następnie reżimu komunistycznego zniszczono ziemiaństwo i inteligencję. Takie mamy skutki dwóch totalitaryzmów na naszych ziemiach.
Anonimowy pisze…
@dsc:
Ano to, że dżentelmenami w koloniach byli tylko biali i z zasady nie należało się spoufalać z tubylcami. Czy ta reguła jest aktualna w XXI w.? Do kogo jest adresowana ta książka w Polsce? Do miłośników żakietów, zegarków, kawy, cygar, whisky, a może kolekcjonerów sreber i innych cacek? Nie, bo wiedza podana w tej książce jest zbyt ogólnikowa, więc będzie ona dobrym prezntem dla wujka na Gwiazdkę. :)

Üxküll
Anonimowy pisze…
czy nie-biały nie może być gentlemanem? czy dobre maniery i wychowanie odnoszą się tylko do świata zachodu?
jak historia pokazuje, biali byli większymi barbarzyńcami niż podbijane tzw. niecywilizowane narody.

J.
Anonimowy pisze…
Kupiłem książkę Granvilla i podoba mi się. Być może jest napisana nieco na wyrost, ale i tak niewiele traci ze swojego niewątpliwego uroku. Jej treśc to wielka gawęda, która wymagała od autora wielkiej wiedzy ogólnej o czasach dawnych i bardzo współczesnych. Myślę, że ta książka doskonale uzupełnia się z wcześniej wydaną (2006 rok) i poźniej wzmawianą książką Bernharda Roetzela "Gentleman. Moda , która nie przemija". jan
Anonimowy pisze…
Ksiazki Roetzela bym zakaz cenzura!
To jest okropny bubel
Biblia neofitow i psudo-elegantow.
Anonimowy pisze…
jak wszystkie tego typu fora tutaj, wsio jest pseudo ale hobby macie fajne.
Anonimowy pisze…
Również nie podeszła Mi książka Bernharda Roetzela.
Jako podstawową książkę dla dżentelmena polecam "SAVOIR VIVRE JAKO SZTUKA ŻYCIA Filozofia savoir vivre"
Pozdrawiam BazukaJoy
Anonimowy pisze…
BazukaJoy wracaj na forum Bespoke.pl. Czekamy na Twój powrót!! Pozdrawiam.
Anonimowy pisze…
Proszę Państwa,
Trochę to żałosne, jak potomkowie chłopów pańszczyźnianych i lumpenproletariatu bawią się w dżentelmenów.
Panowie, dżentelmenem trzeba się urodzić, jak mówią "frak dobrze leży w piątym pokoleniu".
Dziękuję za uwagę.
Anonimowy pisze…
Genialna książka! Ach te prześmieszne, błyskotliwe dowcipasy! Na przykład przy opisywaniu długości koszuli o zawijaniu szynki i kiełbasy. Ach te "subtelne" napomnienia by nie zapomnieć umieścić monogramu na czym się tylko da (przypominam wszystkim, że szczególnie przy poszetce jest to niezwykle istotne). I to głębokie przekonanie, że solidność partnera w biznesie ocenia się po wyglądzie. A jeszcze infantylne opowieści o zakręcanych piórach w negocjacjach. Zapewne autor wyobrażał sobie jako typowego czytelnika aspirującego do wyższych sfer człowieka pokroju Ś.P. Andrzeja Leppera, któremu trzeba sprzedać wyobrażenie o wielkim świecie, które już zna (monogramy, kamerdynerzy, herby, rezydencje, trawienie czasu jedynie na rozrywki itd.) Przy tym jeśli nie zwracać uwagi na tę irytującą manierę pisania, nachalne podlizywanie się MSZ (rekomendującemu książkę, Radosław Sikorski na co drugiej stronie), marce BYTOM (sceneria przymiarki - poezja!) to książka zawiera solidną porcję podstawowej wiedzy w wielu dziedzinach szeroko rozumianego klasycznego męskiego lifestyle'u. Niestety w przeciwieństwie do Roetzela który proponuje, zachęca do eksperymentowania poznawania zawiłości mody, pisanie z pozycji mentora-podstarzałego lowelasa wielu zniechęci do czytania. Mnie ostatecznie nie zniechęcił ale irytował niezmiernie po wielokroć skutecznie odbierając radość czytania.

Popularne posty