Giacca napoletana.



Luca Rubinacci...


i Gennaro Solito


Gdzieś na początku XX wieku zmiany w modzie męskiej nabrały przyśpieszenia. Okopy pierwszej wojny światowej (w których tkwiła młoda elita ówczesnego imperium brytyjskiego) nauczyły mężczyzn  nosić mundury.

Wielu z bohaterów spod Sommy po powrocie do swoich wiejskich posiadłości w Anglii ani myślała zakładać staroświeckich surdutów. Krój marynarki znany ze służby w piechocie czy Royal Navy okazał się bardzo praktyczny przy jeździe konnej i polowaniu. Szybko marynarka i garnitur jakie znamy dziś zapanowały na dobre.

W czasach kiedy narodziła się giacca napoletana (lata XX poprzedniego wieku) każdy szanujący się dżentelmen świata był anglofilem. Kopiowano więc najnowsze trendy. Wystarczająco zamożni panowie kupowali angielskie materiały (przemysł włókienniczy we Włoszech był jeszcze w powijakach), lubowali się w angielskich krawatach i butach. Zresztą miłość do obu trwa pod Wezuwiuszem do dziś.

Oczywiście przeszczepienie angielskiej mody na grunt włoski łączyło się z pewnymi trudnościami. Marynarka, na kilku warstwach canvasu nie nadawała się do noszenia w klimacie śródziemnomorskim. Gennaro Rubinacci (więcej o dynastii Rubnaccich w kolejnym wpisie poświęconym tej firmie) razem z antenatem słynnych krawców Neapolu- Attolinim, opracował coś co dziś znamy jako giacca napoletana.

Wyjaśnieniem o co chodzi zajęli się dwaj panowie. Luca Rubinacci (prawnuk wynalazcy) oraz krawiec Gennaro Solito, który z gracją pozował do zdjęć ilustrujących dzisiejszy wpis.


Miękkie, opadająca ramiona są znakiem rozpoznawczym stylu neapolitańskiego. Źródła mówią, że wykorzystuje się  do ich konstrukcji minimalną ilość wypełnienia, jednak marynarki jakie ja oglądałem, nie miały go wcale. Konstrukcja ramienia trzymała się tylko na podwójnym szwie idącym od kołnierza do kuli rękawa. Warto dla porównania rzucić okiem na stronę Huntsmana, znanego na Savile Row z najtwardszej konstrukcji.



Idą dalej widać charakterystyczne marszczenia w kuli rękawa. Ten sposób zwie się spalla camicia i wzięty jest od krawców szyjących koszule. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać technicznym błędem, jednak to efekt zamierzony. Moim zdaniem gra to dobrze z nieformalnym stylem neapolitańskich garniturów. Technicznie ma to takie znaczenie, że pozwala krawcowi zagospodarować nadmiar materiału rękawa powstały przy bardzo płytkich pachach.

Konstrukcja marynarki jest zupełnie niezwykła. Całość trzyma się na jednej warstwie włosianki. Nie na dwóch jak w Polsce. Anglicy, oprócz włosianki usztywniają marynarki nawet filcem (przyznaję rację Peterowi P.) wełną przypominającą filc.

Tu tylko jedna warstwa cienkiej i miękkiej włosianki. Musi być taka, bo najczęściej naszywa się na nią cienką wełnę. Canvas musi z nią pracować. Nie może powstać wrażenie, że wełna naszyta jest na coś sztywniejszego.

Z nieco podobnych powodów neapolitańscy krawcy używają do przenoszenia wykroju na materiał cienkiego materiału zwanego silesia. Karton nie zapewnia tak gładkich linii.


(szkielety marynarek klientów London House)

Minimalna konstrukcja na klatce piersiowej powoduje charakterystyczne drapowanie się materiału. Tors marynarki nieco odstaje od klatki piersiowej. To kolejny znak rozpoznawczy.


Neapolitańczycy mają też swoje ulubione wybory stylistyczne. Wyłogi marynarek są bardzo szerokie, często sięgają do 2/3 szerokości ramion. Prawie zawsze wykończone są podwójną linią pikowania. Nakładane kieszenie również ich ulubionym stylem.

Co do spodni, cztero lub pięciocentymetrowy mankiet jest normą. Spodnie bez niego uważane są bardziej formalne (bo pochodzą od spodni frakowych) i według Gennaro Solito zamawiane są wyłącznie na śluby.


Luca Rubinacci był łaskaw zaprezentować swoje spodnie (o spodniach będę szczegółowo jeszcze pisał). Odwrócona plisa (na oko jakiś centymetr, półtora głębokości) i druga płytka (2-3 mm) mająca tylko funkcję dekoracyjną to styl wszystkich spodni garniturowych i odd trousers jakie widziałem na ulicach Neapolu.

Marynarki takie najczęściej zamawiane są bez podszewki, lub tylko częściowo podszyte (unlined i halflined). To, plus minimalna konstrukcja i użycie cienkiego, przewiewnego materiału (fresno, hopsac, len) powoduje, że giacca napoletana może być noszon w dużych upałach bez groźby udaru.

Giacca napoletana jest niezwykle lekka. Nosi się niemal jak koszula. Brak konstrukcji powoduje, że nie ma tak czystych linii jak garnitury angielskie. To daje jej bardzo nieformalny charakter. Może dlatego tamtejsi mężczyźni nie boją się marynarek jak diabeł wody święconej i noszą je do tańca i do różańca. Nie przesadzam. Ulica jest naprawdę dobrze ubrana.

Ten styl jest bardzo wymagający dla krawca. Aby stworzyć w miarę czyste linie garnituru trzeba mistrzowskich umiejętności. W sukurs nie przyjdą pomoce takie jak sztywniejszy canvas, zmarszczek na plecach nie zlikwiduje się dokładając waty w ramionach. Krawcy muszą być więc mistrzami. Mam wrażenie, że neapolitańczycy to doceniają i szanują swoich krawców. Dowodem na to jest dla mnie duża liczba młodych ludzi w zakładach jakie odwiedzałem. Zawód nie dających szansy na godne życie nie cieszyłby się popularnością.


Styl neapolitański jest wkładem tego miasta w światową modę. Jest niewątpliwie piękny. Jest elegancki w inny sposób niż styl angielski. Nie ma w nim nic z uniformu.  W giacca napoletana ma się pewność, że to właściciel nosi garnitur, a nie garnitur właściciela. Uśmiech na twarzy i wygoda są niezbędnym składnikiem stylu. Włosi wiedzą o tym najlepiej.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Witam,
przypadkowo trafiłem na Pana blog i chętnie będę tu zaglądał - bardzo mi się podoba!Nie wiem dlaczego często podaje się, że normą elegancji jest jednolity kolor skarpet jako przedłużenie spodni, a Pan proponuje w swoich zestawach kolorowe, w paski.Inna rzecz to dobór kolorystyczny- dziwne wydaje mi się połączenie szarej zimnej marynarki z beżowymi lub brązowymi spodniami.Zawsze wydawało mi się, że kolory jak ciepłe to ciepłe we wszystkim, jak zimnie to zimne(no, ewentualnie jeden mały kontrastowy element, np.krawat lub np.błękitna koszula do brązowego garnituru), a tu takie gryzące się połączenie na "dużych" powierzchniach (spodnie - marynarka).No to jak to w końcu jest? POza tym przepraszam,że nie odnoszę się do artykułu - taka mała moja dygresja po ogólnym przejrzeniu sporej części blogu.Pozdrawiam
Wojciech Szarski pisze…
Myślę, że za często robimy wszystko "by the book". Moim zdaniem brąz z szarym świetnie do siebie pasują. Jednak zgodzę się, że w tym konkretynym przykładzie ton ciemniejsze byłby lepsze.
Anonimowy pisze…
Wojtku, jeśli można?, z czystej ciekawości, o jakich rzędach wielkości w ogóle mówimy w przypadku zamówienia typowego dla lokalnej szkoły garnituru w Neapolu, €2-3k? Pozdrawiam,s
Wojciech Szarski pisze…
Rubinacci to wydatek rzędu 4,5 k. Gennaro Solito 1,8 do 2,5k. Ten ostatni naprawdę godny polecenia. Jednak idąc ulicami neapolu ciągle widzi się gdzieś małe zakładziki, oferty szycia na miarę itd. Myślę, że można znaleźć tańsze oferty.

Więcej o cenach w przewodniku którym pewnie zakończę cykl.
Anonimowy pisze…
Moze Macaroni opublikuje? hm....... ostatnie posty nie poszly.
Wojtku, w Anglii nie uzywamy filcu jako drugiej warstwy tylko materialu ktory sie nzywa MELTON.Ten sam ktory uzywa sie do upper-under colar.I takze uzywamy jednego kawalka canvasu do marynarki, nawet jesli ma English cut.Inna sprawa to wklady piersiowe, one sa formowane z welny niemniej na oko wyglada to na filc.Wielu krawcow uzywa nawet bardzo grubej flanneli, w zaleznosci jaka tkanina i jaki chwyt klient lubi jesli chce miec miekki tailoring- super fajna zabawa, jesli gosc lubi sztywne marynarki, hmmmm......duzo pracy, To tak na marginesie.Co do garniturow napolitanskich. FAkt rekaw krojony jest zamierzony nie dlatego iz ma byc pomarszczony. PAnowie wproadzili do uzytku dziennego kroj ktory uzywa sie w smokingach i garnituracjh do tanca. Tzn, body lezy perfek a ruchy sa swobodne. zobacz na szew ramienia leci po skosie do tylu to znaczy iz ramie to pomimo duzej kuli rekawa pozostaje bez zmian poniewaz sie rusza razem z barkiem, Tej samej techniki uzywa Anderson and Shep..

Anyway.......Fajny material o Neapolitanczykach, ciekaw jestem czy w wschodniej Europie sie to przyjmie , bo jak na razie Francuzi i Anglicy- nie chca o tym slyszec.J osobiscie lubie ten rodzaj kroju.
PeterP

p.s. Na jednym z forum ktos bardzo tesknil za moimi komentarzami, tak doczytalem, ?
Wojciech Szarski pisze…
Co do konstrukcji angielskiej opieram się na słowach Luki Rubinacciego, który praktykował u Kilgoura.

Co do twoich komentarzy- Peter, nie przypomniam sobie, żebym nie opublikował więcej niż jednego. CZasm opoznienie w publikacji jest winą googla, albo zwyczajnie nie zaglądam tu parę dni.
Anonimowy pisze…
Panie Piotrze,

korzystając z Pana obecności może wytłumaczyłby Pan, jakiej podszewki najlepiej używać? Jedwab, bawełna, a może wystarczy dobra wiskoza?

Nna forum w tym wątku:

http://forum.bespoke.p/viewtopic.php?f=2&t=248

wywiązała się ciekawa dyskusja na ten temat.

Będę wdzięczny za fachową odpowiedź na moje pytanie.

Pozdrawiam
Torunianin
Mr. Catshmere pisze…
Szczerze zazdroszczę wycieczki i spotkań z tyloma osobistościami, nie wspominając już o ich dziełach. Czy zastanawia się Pan już nad zamówieniem u krawca eksperymentalnej miękkiej marynarki?
Wojciech Szarski pisze…
Przyznam, że mój budżet nie wytrzymałby takiego zamówienia. Gdybym jednak miał 1800 euro do wydania zdecydowałbym się na Gennaro Solito, ale prosiłbym o lekkie zmodyfikowanie stylu i wykonanie węższych wyłogów.

Popularne posty