Dawid Woliński 2012 show.
Mamy w Polsce mężczyzn ubranych źle, mamy mężczyzn ubranych dobrze, bardzo dobrze i mamy Dawida Wolińskiego. Nie wiem czy za sprawą białych zębów, które błyskają w Warszawie, czy za sprawą niebieskich oczu podkreślonych przez błękitnego Bentleya, Dawid Woliński mnie prześladuje. Wpadam na niego od czasu do czasu w różnych miejscach Warszawy i za każdym razem czuję się jak ofiara stalkingu, która stanęła twarzą w twarz z prześladowcą. Prześladuje mnie bowiem uśmiech Dawida Wolińskiego. To uśmiech postkoitualny, uśmiech człowieka rozluźnionego, który nie musi się napinać, niczego udowadniać, który nic nie musi, za to chce. Ten uśmiech prześladuje mnie oczywiście dlatego, że go posiadaczowi zazdroszczę. Chciałbym osiągnąć ten stan zawodowego sukcesu i spełnienia, dystansu do świata (spekuluję, starając się odgadnąć naturę prześladowcy) który ten błogi uśmiech umożliwia. Ten uśmiech to tak naprawdę najważniejszy element stylu Wolińskiego. Sam wystarcza, żeby uznać go za dobrze ubranego. Cała reszta nie ma już wielkiego znaczenie bo i tak nie można oderwać oczu od bieli szkliwa. Ślad owego uśmiechu widać w pracy Wolińskiego to jasne. Dla mnie Woliński jest trzecim klasykiem szlafroka. Pierwszym jest Tom Ford, drugim Hugh Hefner, trzecim właśnie on.
Kiedy zmierzałem 15 grudnia na pokaz Dawida Wolińskiego na Domaniewską spodziewałem się właśnie takiego szlafrokowego miksu, tej swoistej sprezzatury, którą uprawia od lat. I nie zawiodłem się, ale nie zabrakło też zaskoczenia.
Ok… jestem nowy na wydarzeniach ze świata mody tej rangi, pożerałem więc atmosferę przed pokazem zachłannie. Porównuję ją z premierami filmowymi na których bywam dość często. Jest zupełnie inna. Tyle ładnych, niepokojąco podobnych (ten sam chirurg?) damskich twarzy nie widziałem nigdzie indziej. Tutejsi sławni, są też bogaci (sławy filmowe najczęściej nie są). Mężczyźni, o dziwo, dobrze, a przynajmniej ciekawie ubrani. No tak… brakuje tu swetrowego tłumu „technicznych“ zapraszanych na filmowe wieczory. Marcin Tyszka poświęcił tłum perfumami, a kiedy rozległ się komunikat „proszę zajmować wolne miejsca“ odbyłem walkę o krzesło zwolnione przez panią Grycan przesadzoną do pierwszego rzędu.
W opowieść wprowadzała nas dekoracja dworca kolejowego z końca XIX wieku. Ale nie był to dworzec szykowny, dworzec z La Belle Èpoque, ale podmiejski dworzec pełen rzezimieszków, pachnący piwem i machorką. Zresztą dekoracja wydaje mi się być lepiej sklejona z męską częścią kolekcji. Jakie mam z nią skojarzenia? To jakby ktoś zmieszał dickensowski Londyn z filmem „Snatch“. Pewne jest więc, że mężczyzna w meloniku (a meloniki pojawiły się parę razy), nie jest tu zagubionym dżentelmenem, ale złodziejaszkiem któremu melonik udało się zdobyć. Futro do samych kostek, to nierozważnie noszone trofeum z mokrej roboty. Kożuch czy płaszcz z futrzanym kołnierzem już lepiej pozwalają się wtopić w dworcowy tłum.
Zresztą te kożuchy czy płaszcze najczęściej miały szalowe kołnierze, kolejny ukłon w stronę dawnych czasów. Styl ten już niemal wymarł. Kto z nas widział szalowy kołnierz na płaszczu gdzie indziej niż na starych rycinach? Płaszcze bywały przepasane skórzanymi pasami zawiązanymi jak pasy do trencza. Gdyby zatknąć za nie noże, nikt nie uznałby, że są tu nie na miejscu.
Skojarzeń z czasami Dickensa nie widać już w wyborze tkanin. Jednobarwne, czasem o ciekawej fakturze, ale nigdy nie wzorzyste, nie znalazłyby miejsca w garderobie chłopca z ferajny tamtego czasu. Monochromatyczna kolorystyka, z dominacją czerni, szarości, bieli (ale też brązy czy beże) uwspółcześnia ubrania i powoduje, że oddalają się od teatralnych kostiumów.
Spodnie najczęściej zaopatrzone były w dwie fałdki na zewnątrz. Są bardzo szerokie na górze, ściśle opinają łydki i mają oczywiście obniżony krok. Buty, sztyblety, pewnie znajdziemy w kolekcji Kazara, sponsora pokazu.
Z tej części pokazu najmilej wspominam kożuszek do połowy uda. Duży kołnierza, nonszalancko wykończone brzegi… ciekawy.
W drugiej części męskiej kolekcji miałem wrażenie, że dickensowski świat zniknął zupełnie. To był powrót do szlafrokowego stylu Wolińskiego. Ubrania miały ledwo zaznaczoną konstrukcję i bardzo luźna formę. To były ubrania do noszenia, w tym sensie, że dopiero osoba noszącego nadaje im kształtu i sensu. Oglądanie ich na wieszaku musi wymagać dużej wyobraźni.
Dominacja szarości i czerni tym razem była niezachwiana. Spodnie ciągle pozostawały z niskim krokiem i ostro zwężały się do kostek. Rzecz charakterystyczna to, to, co dzieje się koło szyi. Miękki, długi szal przyjmował różne formy. Czasem przepoczwarzał się w luźny, monstrualnie duży golf, czasem był kołnierzem kurtki, czasem ogromnym kapturem.
Woliński przedstawił spójną wizję, w której pewność siebie jest nieodzownym akcesorium. Właśnie ta efameryczność, brak zdecydowanej formy powodują, że trzeba tą formę w nie wlać. To ubrania (zwłaszcza z drugiej części) przy których najważniejsze jest pytanie jak będą noszone. Dopiero pewny krok i uśmiech je „robią. Ale czy tak nie jest w przypadku wszystkich ubrań?
Zdjęcia za: styledigger.blogspot.com
Komentarze
Jedynym plusem jest pierwsze zdjęcie trochę w stylu "Mechaniczej Pomarańczy".
Jaki ten cały scheiss ma związek z "klasyczną męską elegancją"?
Roznorodnosc, ktora pojawia sie na tym blogu jest jego atutem. Po niej widac, ze styl autora ewaluuje.
"...Dramat. To nie ten odbiorca. Nie rób tu Pudelka." - hm, zawsze myslalem ze to autor decyduje, kto jest jego grupa docelowa.
Uwaga do autora (z czystej sympati i bez zbednej zlosliwosci): pokaz odbyl sie przy DomanieWSKIEJ ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Kacper
A jak już ktoś zaczyna krytykę to grzeczność wymaga by nie zasłaniał się pod anonimowym wpisem. Ot co.
kamil
Nb. spodnie z obniżonym krokiem to najpewniejszy sposób na przeobrażenie się w pingwina.
Czyżby przewrotność autora?
Chyba większość krytyków nie zauważyła dystansu i lekiej drwiny autora.
A ubrania p. Wolińskiego to przykład niestety braków warsztatowych na poziomie podstawowym. Tam po prostu nie istnieje krawiectwo. A jeśli nie opanowało się abecadła, to produkuje się szmaty i prześciradło i usłuje wmówić naiwnym, że jest to trendy i wielkie wydarzenie.
Pozdrawiam
Nebelwerfer
P.S. Warto poprawić literówkę W Bentleyu. Ta szacowna marka zasługuje na podanie poprawnego brzmienia. Swoją drogą ciekawi mnie, jakim cudem p. Wolińskiego stać na taki samochód. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek kupił jego "dzieła".
Kozioł
Ostatnia stylizacja jest świetna. Z przyjemnością bym się tak ubrał i wyszedł na ulicę.
@Macaroni gratuluję poszerzenia tematyki - tak trzymaj!
a tekst o bentleyu i o tym, ze ludzie, którzy przyszli na pokaz są bogaci mnie w tym utwierdził.
w sumie nie pierwszy raz
pamietam jak pisałeś o maximie, ze jestes dumny ponieważ twoje nazwisko w stopce będzie sąsiadować obok sławnych i bogatych.
czuć, ze masz ogromne parcie na szkło, i najchetniej zostałbyś celebrytą
Jeżeli już tak bardzo chcesz rozszerzyć tematykę tego bloga, to może też wytłumacz swoim czytelnikom o co właściwie chodzi w tych pokazach mody. Do tej pory wydawało mi się, że jest to totalne zaprzeczenie elegancji i sposobu myślenia, który sobie ceniłem. Klasyczna męska elegancja to coś co wytwarzało się przez pokolenia, przez stulecia. Jest efektem pracy i przemyśleń tysięcy mądrych ludzi, natomiast obecnie promowany 'styl' oparty jest na chęci zburzenia dotychczasowego porządku. Przecież krawat odchodzi do 'lamusa', po co więc czytać o grenadynie czy jedwabiu? Tym właśnie podbiłeś serca czytelników - powrotem do czasów, kiedy ubrania świadczyły coś o człowieku noszącym je. Do czasów, kiedy ubrania nie były sprowadzane do metek, do jednorazowych szmat, do czegoś co 'po prostu się nosi'. Patrząc natomiast na pierwsze zdjęcie, na którym trójka 'panów' wygląda w taki sposób, że spotykając ich na ulicy przeszedłbym profilaktyczne na jej drugą stronę, jestem po prostu niezmiernie ciekaw (i czekam na wytłumaczenie), co takiego jest w tej 'modzie'?
Szczerze pozdrawiam
-Michał
Jeśli natomiast tak wygląda poczucie humoru Macaroniego, które nie daj boże ma tu zagościć na stałe, to ci co zarzucali pryncypialność i brak humoru wpisom na blogu, to niech się teraz pukną w głowę! Puszka Pandory została otwarta :)
A o co chodzi w takich pokazach? Jak napisał ktoś wcześniej, moda to pełnoprawna dziedzina sztuki. Ja na pokaz patrzyłem jak na widowisko i z tego punktu widzenia podobał mi się bardzo. Przeniósł mnie na chwilę w inny swiat.
Chyba zyjemy w innych swiatach. Naprawde nie zauwazylem, zeby zjawisko postrzegania czlowieka przez to co ma na sobie zaniklo.
Nie rozumiem tez utozsamiania stylu tylko i wylacznie z tym co sami mamy we wlasnej szafie. Pozwolmy panu Wolinskiemu projektowac to co chce, a o tym czy jego ubrania sa cos warte -decydowac klientowi.
Można się było tego spodziewać, bo z blogami jest jak z piosenkami "lubimy te, które znamy", a ten wpis sprawia, że blog wydaje się zupełnie "obcy" w stosunku do tego co Wojtek prezentował tu przez ostatnie kilkadziesiąt miesięcy. Zmiana jest zbyt gwałtowna, bo jeśli kilka tygodni temu pojawiła się tutaj krytyka zbyt nowoczesnej kolekcji Vistuli i jeszcze wcześniej Rage Age, a teraz są w miarę pochlebne opinie o szlafrokach Wolińskiego, to dotychczas tak ceniony obiektywizm Autora w oczach Czytelników spada do zera. Szkoda tego, co było tutaj budowane przez prawie 3 lata, ale mam nadzieję, że jeszcze wróci Macaroni, jakiego wszyscy cenili.
Tak ostre komentarze potwierdzają również fakt, że Wojtek dla wielu jest/był* (*skreślić)prawdziwym autorytetem jeśli chodzi o klasykę, a to oznacza, że Czytelnicy nie kupią już "byle czego". Ossolińskiego można by wybaczyć, ale Woliński nie przejdzie.
Jedyny problem, ze tych 10 Wolińskich nigdy nie wypłynie poza wybieg łódzkiego pokazu ... a to nie jest tak, ze Woliński był wybitny i wypłynął. Miał odpowiednie wsparcie od rodziców robiących pieniądze na masowej produkcji ubrań, czy też butów pod marką której nikt z obecnych na wyżej opisanym pokazie nie zna ... lub nie pamięta.
pozdrawiam
Damiance
Ankh
Chyba, że o czymś nie wiem.
Bloga czytuję i lubię, ostatni wpis przejrzałem pobieżnie i czekam na kolejne, zwykłe ;)
Macaroni jak w naspnym zdjęciu zrobisz zdjęcie w koszulce z Orzełkiem Kupisza to na trzeźwo tego nie zniosę.
Pozdrawiam
NO BO O TO CHODZI. MACARONI JA JUZ PRZESTAJE CIE CZYTAC, JUZ NIE JESTEZ NIEZALEZYN I UWIERZ ZADNA TWOJA RQADA I WPIS O KLASYCE NIE ZOSTANIE POTRAKTOWANY POWAZNIE. STRACILES KILKOMA WPISAMI I TAKZE TYM CO SIE DZIEJE N ABESPOKE.PL. SKOMERCJALIZOWALES SIE STRASZNIE I JA NIESTETY ALE DO TWOJEGO KOSCIOLA NIE BEDE NALEZAŁ. OPUBLIKUJ TO PROSZE.
Redakcje maja teoretycznie latwiej, choc u nich jest presja reklamodawcow
Faktycznie, jest się czym chwalić.
A.17:23 - niekoniecznie jest to zasadą i nie każdy prowadzący bloga aspiruje do świata mody, a w domyśle korzyści z tego płynących. Prowadzę swojego bloga od ponad dwóch lat i nie mam nic wspólnego z opisanymi zjawiskami. To takie drobne sprostowanie.
Zgadzam się, że komercja i komercjonizm wpływa na obiektywność i szczerość przekazu. Można ten mechanizm zaobserwować na wielu blogach.
W przypadku bloga MT pewne symptomy od jakieś czasu można również zaobserwować.
Jednak występuje tutaj również inne ograniczenie. Przyjęcie roli mentora i guru w zakresie bespoke i klasyki przysporzyło grono wiernych czytelników. Szczególnie, że mamy do czynienia z dużą wiedzą i przyrastającą praktyką.
Jednak te ramy okazały się dla MT zbyt ciasne i wraz z naturalnymi zmianami własnego stylu - zaczęły się protesty "wyznawców".
Jednakowoż ciekawy jestem ilu wyrazicieli zdecydowanie negatywnych opinii jest ortodoksyjnymi przedstawicielami klasycznej męskiej elegancji i stosuje te zasady w każdym miejscu i czasie. Łącznie z sypianiem w nocnej koszuli i szlafmycy?
Odnosząc się do opisanego pokazu Dawida Wolińskiego. Dla mnie jest to forma happeningu i impresji na temat stylu ubierania się stojącego w wyraźnej opozycji do wszechobecnego fit i slim fit. Pokazuje również, że wygłaskany styl na biznesmena nie jest jedynym. Ponadto inność zawsze budzi opory i potępienie, nawet gdy jest tylko inspiracją.
Niestety w opisie MT przewija się również nutka fascynacji światem celebrytów, pierwszych rzędów i zajmowanych krzeseł. Czy jest to niewinny grzeszek, czy przypadłość - czas pokaże. Mam nadzieję, że to pierwsze - a któż z nas jest idealny i bez wad.
Mam też nadzieję, że autor bloga znajdzie granicę pomiędzy światem komercji, a własnym niezależnym osądem.
Takim blogiem, który przestałem czytywać jest Suitable Wardrobe.
pozdrowienia Vislav
p.s. szacunek dla autora blogu "przepuszczającego", jak sądzę wszystkie komentarze.
Przy moderowaniu - pokusa jest duża :-)
Nasunęła mi się jeszcze jedna refleksja.
Co za różnica czy będziemy w naszych wypowiedziach ograniczeni do wymogów komercji, czy do konkretnego grona odbiorców. Jedni i drudzy będą próbowali nam narzucać o czym i jak mamy pisać. Skutek jest ten sam.
Uważam, że prowadząc autorskiego bloga - liczy się przede wszystkim szczerość przekazu.
Tematyka i zakres winny wynikać z naszej wewnętrznej potrzeby. Inaczej upodobnimy się do Willa, czego nikomu nie życzę,
pozdr.Vslv
Pojawiające się tu zarzuty o komercjalizację mają w tle sugestię, że ja za coś biorę do kieszeni. Otóż nie biorę.
Blog jest formą autokreacji autora, który przeistacza się w celebrytę juniora.
kamil
Miewałem też czytelników/komentatorów próbujących ubierać mnie w swoją wizję stylu, lub pokazujących różne moje błędy techniczne, czy stylistyczne.
Odpowiedź zazwyczaj była podobna: oczywiście można to zrobić inaczej, być może lepiej, ale nie będzie to samo. Wymiana jednego elementu pociąga za sobą potrzebę zmian całości.
Błędy, zazwyczaj już wcześniej przeze mnie zauważone, starałem się eliminować, lecz bez zbytniej przesady.
Uczestnictwo w bespoke.pl i CMDNS przekonało mnie z pewnością, że najłatwiej poprawia się cudze, a rozdźwięk pomiędzy teorią i praktyką radzących bywa duży.
Śmiem przypuszczać, że większość anonimowych komentarzy w pełni podlega tej zasadzie.
Czyli po prostu róbmy swoje.
Komercja, reklama przewijająca się w tle, o ile w sposób znaczący nie wpływa na zawartość bloga i nie jest denerwująca wizualnie - nie ma znaczenia, jak długo nie jest to nachalny komercjonizm.
Samo zarabianie w takim przypadku nie jest niczym złym.
pozdr.Vslv
p.s. pisząc komentarz spojrzałem jeszcze raz na pierwszą fotkę w tym temacie. Chociaż stylizacje są lekko przejaskrawione, nie są wcale takie głupie, aczkolwiek dla wielu trudne do przełknięcia.
z samego założenia tej formy wypowiedzi, jest bezsprzecznie formą autokreacji autora i systemu wartości jakie reprezentuje.
To nie jest forum dyskusyjne!!!
Jako czytelnicy możemy dany blog akceptować, lub nie. Możemy go czytywać i oglądać lub nie.
To autor bloga decyduje, czy i w jakim zakresie otwiera system komentarzy.
Może w każdej chwili swoją decyzję zmienić.
Fakt, że blog jest dostępny publicznie nie oznacza, że jest własnością publiczną.
System komentarzy uważam za odpowiednik bezpośrednich spotkań autorskich z publicznością.
Autor na takim spotkaniu może odpowiadać na pytania, lub pozostawiać je bez komentarza> Sugestie publiczności może brać pod uwagę lub nie. Na spotkanie może przyjść w koszulce reklamującej dowolny produkt, to jest jego sprawa.
To, czy w życiu prywatnym jest celebrytą, dandysem, przykładnym ojcem rodziny nie ma znaczenia i nie musi się z tego tłumaczyć.
pozdr.Vslv
~monsieur charmant~
To jest moja opinia:
Prawdziwy twórca (nie ważne geniusz, czy grafoman) jest egoistą i egocentrykiem. Liczy się wyłącznie własna wizja przekładana na dowolny środek wyrazu.
Nie doczytałeś moich poprzednich uwag:
Komercja lub odbiorca jest takim samym ograniczeniem (każdy na swoje kopyto) i próbuje zyskać coś dla siebie.
pozdr.Vslv
Vislav, blog jako nośnik konkretnego przekazu, jest w przeciwieństwie do pamiętnika uzewnętrznioną formą ekspresji mnie i moich poglądów. Bez komentarzy każdy blog prędzej czy później umrze śmiercią naturalną.
Jeżeli Panowie chcecie kontestować rzeczywistość i prezentować swój alternatywny punkt widzenia, jednocześnie narażając się jedynie na zakulisową krytykę to polecam prowadzenie serwisu internetowego o charakterze informacyjnym w formie - Vislav dzisiaj pisze, że: "..."
Pojawił się kontrowersyjny wpis na blogu, kilka komentarzy na "nie", kilku obrońców na "tak", no ale musieli się też zjawić oświeceni i wszechwiedzący moralizatorzy.
Czas wymienić skarpetki na "bezuciskowe zdrowe bezuciskowe". O co ta cała burza, bo chyba czym jest prowadzenie bloga nikomu nie trzeba wyjaśniać. :-/
Pozdrawiam
No ale może następnym razem DW ogrzeje Macaroniego ciepłym światłem celebryty przy śniadaniu w Charlott'cie.
Smutne to tak naprawdę.
Pozdrawiam,
Michał
nie zrozumieliśmy się.
Krytyka, komentarze czytelników w prowadzeniu bloga może istnieć i zazwyczaj ta opcja jest włączona.
Nie jest to jednak wymóg bezwzględny. Bardzo znany blog WarsawFashion ma wyłączone komentarze i ma się bardzo dobrze (nie oceniam zawartości).
Są też inne mniej znane przykłady.
Natomiast należy odróżnić krytykanctwo, lub próbę narzucania autorowi bloga, jak powinien ten blog prowadzić.
+Immune+ - nie ma w tym żadnej burzy, a czym jest prowadzenie bloga można dyskutować i wyjaśniać.
Krytykując dyskusję na ten temat zaprzeczasz sam sobie.
pozdr.Vslv
O popularności bloga świadczy przede wszystkim ilość odwiedzin.
Ilość komentarzy zależy zazwyczaj od kontrowersyjności tematu, co zresztą w tym przypadku jest doskonale widoczne.
pozdr.Vslv
Spodnie dresowe, wyciągnięte podkoszulki, za małe kurtki. To nie spełnia żadnych kryteriów.
Żenada.
Gdyby to była część kolekcji to jeszcze rozumiem.
U znanych projektantów pojawiają się takie nietypowe zestawienia, ale jako uzupełnienie całej kolekcji.
Widać projektant nie wiedział co ma pokazać, więc wystawił stylizacje "na stracha na wróble" czy "pajaca".
Remy
Blogger może oczywiście nie dbać o komunikacje z czytelnikami pod warunkiem, ze jego blog prezentuje unikalne pod rożnymi względami treści gwarantujące regularne wizyty czytelników. Relacji "z pierwszej reki" z pokazu DW było mnóstwo i tak za bardzo się nie różnią jedna od drugiej bo wszyscy bloggerzy tak samo przychylnie opisali event na który ich zaproszono ;-). Nie mam nic przeciwko przychylnym recenzjom ale np.Macaroni mógł przed lub po pokazie udać się jako blogger/felietonista Maxima za kulisy i zdać nam relację dotyczącą użytych materiałów, jakości wykonania ubrań etc. to na czym się zna i co byłoby wyróżniające jego relację. O celebrytach, Bentleyach, Michalczewskim etc. to niech piszą inni
Piszesz, że blog to nie ta sama forma komunikacji co forum dyskusyjne - zgoda, ale tylko w odniesieniu do możliwości i swobody wypowiadania się w temacie obydwu stron - odbiorcy i nadawcy wiadomości. Pozostałe elementy to jednak część wspólna. Sam nie jestem blogerem, ale popraw mnie jeżeli nie blogujecie po to aby podzelić się z innymi swoją wizją postrzegania rzeczywistości?
Chodzi mi właśnie o ten wspólny element "dzielenia się" - wiedzą, motywacją, doświadczeniem, przemyśleniami etc. Jeżeli ktoś dzielić się nie chce (przyjmując z dobrodziejstwem inwentarza wszystko co za tym idzie) to być może blogowanie nie jest najlepszą formą komunikowania własnych poglądów.
Pozdrawiam wszystkich blogerów, którym się chce.
jak zwykle prawda leży gdzieś po środku i każda ze stron ma swoje racje.
W swoich wypowiedziach i przemyśleniach nie odrzucam komentarzy, krytycznych wypowiedzi i "współdzielenia się wiedzą".
Zwracam uwagę tylko na niektóre, moim zdaniem naganne mechanizmy:
- zarówno blog, jak i jego autor nie jest publiczną własnością,
- tak, jak w dyskusji w realu obowiązują pewne formy i normy postępowania.
Niestety w części wypowiedzi Dress Code zamienia się w kod dresa, zazwyczaj anonimowy zresztą.
Mój blog jest w pełni otwarty na komentarze, beż żadnej funkcji moderowania. Kasuję wyłącznie wpisy o zawartości komercyjnej, chociaż w sam raz Blogger ma bardzo dobry filtr antyspamowy i jest to bardzo sporadyczne. No i w skali roku wypada kilka wpisów wyraźnie naruszających normy obyczajowości. To wszystko.
Jednakowoż nie jest to moja pierwsza dyskusja na temat kultury wypowiedzi.
pozdr.Vslv
p.s. często punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Być może kiedyś wystartujesz z własnym blogiem :-)
Nie ma to nic wspólnego z KLASYCZNĄ męską elegancją i tyle w temacie.Nie zmienia to faktu, że blog był, jest i mam nadzieję, że nadal będzie interesujący i inspirujący.
Czekam na nowy wpis.
Pozdrawiam i Wesołych Świąt!:)
rozumiejąc klasyczną elegancję, jako wypicowany "Wall Street" garnitur na biznesowe, lub inne oficjalne spotkanie - masz 100% racji.
Dla przykładu, trzeci "szary" zestaw jest mi znacznie bliższy, niż to co widzę dookoła i na ulicach.
Oczywiście zestaw nie w celach podanych wyżej.
Nie wiem, jak jest z jakością tekstyliów i jakie buty doszły.
pozdr.Vslv
Można prowadzić bloga o szmatkach, bloga modowego, ale nie jest to wówczas blog o KLASYCZNEJ MĘSKIEJ ELEGANCJI.
Buty byly chyba firmy Kazar, były tam również gabloty z eksponowaną kolekcją Kazar-a, oczywiście nie na wybiegu.
pozdrawiam
rafal
Powtórzę, że Macaroni może sobie iść dowolną drogą, bo to jego blog i ma do tego święte, właścicielskie prawo. Dopóki jednak moje komentarze są publikowane, to ja mam prawo pisać, że artykuły, które się ostatnio pojawiają nie mają za wiele wspólnego z tytułem bloga, oraz że blog traci swoją autentyczność. O apanaże finansowe MT nie posądzam - odnoszę się do któregoś z postów wyżej. Motywacja pewnie jest zupełnie inna, a spekulacje na jej temat nie są moim celem, ani moją rolą.
Obawiam się, że współczesne zasady Dress Code są utożsamiane z tym pojęciem.
Klasyczna męska elegancja jest pojęciem znacznie szerszym i w znacznej mierze subiektywnym.
Wzorce mogą być różne i odmienne, dla przykładu: biznesmen z Wall Street, muzyk jazzowy, malarz z Montmartre ......
Nie przeczę, że MT przestał się mieścić w ramach tego, to co potocznie uważamy za klasyczną męską elegancję
Pokaz D.Wolińskiego tym bardziej :-)
# Ernestson - napisałem już wcześniej, że pokaz D.Wolińskiego traktuję, jako happening i impresję, a nie ofertę ściśle handlową.
Inspiracją klasyką jest widoczna, przy równoczesnej opozycji do slim fit i pseudosportowej elegancji.
Pokazane zestawy są poza klasyką, jednak z pewnością nie nazwałbym ich bezkształtnymi szmatami.
pozdr.Vslv
MK swoim wpisem pokazał kawałek polskiej rzeczywistości. Inaczej o pokazie DW w ogóle bym nie słyszał. Jeśli jutro wszyscy kreatorzy świata będą promować „męskie szpilki”, to MK też powinien o tym napisać, a ja będę mu wdzięczny, bo przynajmniej będę wiedział co mam kontestować.
Wszystko o czym do tej pory pisze MK mieści się w klasyce. Piewcy jedynej słusznej „klasycznej męskiej elegancji” zachowują się jak typowi konwertyci na nową wiarę, którzy chcą być „świętsi od papieża”. Stąd to oburzenie złamanych przez MK serc.
Przy okazji Świąt życzę więc wszystkim, aby w nowym roku byli po prostu dobrze ubrani, a nie przebrani i zeszło z nich trochę powietrze.
Zakładam, że ci oburzeni chcą po prostu czytać bloga, którego wiodący temat ich zainteresował i dla tego tematu są stałymi czytelnikami. Jeśli blog będzie ewaluował w stronę "ogólnomodową" lub "okiem Macaroniego" to być może z czasem przestaną go czytać
podmiotem jest blog, a przedmiotem autor
to w nawiązaniu do komentarza powyżej i zresztą paru innych.
a, jak babki będą kwadratowe, to zmienimy piaskownicę...z mojej strony EOT
pozdr.Vslv
o to właśnie chodzi, że kolejność podmiot/przedmiot jest odwrotna.
naprawdę EOT - nie kuście mnie :-)
A to z bloggerami się dyskutuje czy komentuje się treść ich wpisow na blogu?
Tutaj dyskutujemy o wpisie / komentujemy zawartość wpisu Macaroniego o pokazie DW. A dyskutuję z Tobą, bloggerem, na blogu innego autora, co nie znaczy, że bylem/jestem/będę czytelnikiem Twojego bloga.
Zauważ proszę, że ten wpis ma 78 komentarzy a Macaroni już wyłączył się jakieś kilkanaście wpisów temu
serdecznie pozdrawiam MT i wszystkich komentatorów, współdyskutantów i czytelników.
Vislav
Faceci w rajtuzach, dzianinach w panterkę?
Trochę się Pan zdeprecjonował.