Sklep Sir Arthur, ul. Bracka 5
Przechodząc parę dni temu Bracką, zaszedłem do sklepu Sir Arthur. Oczywiście wcześniej przechodziłem koło niego wielokrotnie, sklep jest tam „od zawsze“, ale ani perelowski wystrój sklepu, ani towary na wystawie, nie zachęciły mnie wcześniej do wejścia. Tym razem było inaczej. Na wystawie wyeksponowane były ładne kaszmirowo- jedwabne krawaty.
W środku zobaczyłem mniej więcej to czego się spodziewałem. Koszule, fulary, pasy hiszpańskie, spinki, muchy (w tym fabrycznie zawiązane), dość sporo krawatów. Na pierwszy rzut okna nic nie zachwycało, ale kiedy przyjrzałem się bliżej krawatom zauważyłem zupełnie unikatowe sztuki. Po pierwsze krawaty kaszmirowe, które mnie tu zwabiły. Po drugie krawaty z drukowanego jedwabiu, rzecz w Polce trudno dostępna. No i coś zupełnie niezwykłego- krawaty dziergane, zakończone w trójkąt. Koniec końców kupiłem 3 sztuki (w dobrej cenie!), ale wśród dzierganych i kaszmirowych było więcej wzorów, na które miałbym ochotę.
Widać, że Sir Arthur to sklep prowadzony „z głową“, z pasją nawet. Na pewno jest potrzebna, bo sklep istnieje od 60 lat i nie sądzę, żeby przyniósł właścicielom fortunę. Jeśli nie zdecydują się na odświeżenie wystroju i kolekcji, nie przyniesie jej w przyszłości. Ciągle będzie tam panował ospały nastrój prowincjonalnego muzeum.
Mimo wszystko będę tam co jakiś czas zachodził, licząc na kolejne miłe niespodzianki.
Sklep Sir Arthur, ul. Bracka 5 (naprzeciwko PAP)
Komentarze
Maciej Z.
Może sami produkują jak zasugerował Maciej?
PS. Znowu podoba mi się Twoja podłoga. To jesion bielony?
Sklep na Brackiej, wbrew opinii autora, zmieniać się raczej nie powinien. Myślę, że bardziej niż PRL wywołuje we mnie dalekie skojarzenia brytyjskimi sklepikami i pracowniami. W każdym razie ma on w sobie coś, czego brakuje wszystkim galeriom handlowym razem wziętym.